Sierpień, 2015
Dystans całkowity: | 56.02 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 03:28 |
Średnia prędkość: | 16.16 km/h |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 28.01 km i 1h 44m |
Więcej statystyk |
Lody, których nie było
-
DST
21.02km
-
Czas
01:13
-
VAVG
17.28km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Upał dawał się we znaki cały dzień. Koło godziny 17 pojawił się pomysł ze strony mojej siostry, aby pojechać rowerami do Maka na lody :) Niestety był jeden problem - brak roweru. Zostawiłam go dzień wcześniej w Chomęcicach, ponieważ deszcze i burza pokrzyżowały nam plany i musiałam wracać samochodem do domu.
Po odebraniu roweru ruszyłyśmy Grajzerówką do Komornik. I już prawie na początku trasy inni rowerzyści (o ile można ich tak nazwać) popsuli mi humor. Jedna nieodpowiednia kobieta, która niby była matką, wtargnęła na pasy, gdzie byłam rozpędzona dość mocno, razem ze swoją córką (a z na przeciwka również jechał samochód, który musiał gwałtownie zahamować). Mało tego - nie przeprowadzały rowerów przez przejście dla pieszych, ale przejechały po nim. I tak rośnie nam nowe pokolenie "rowerzystów".
Po niemiłym incydencie ruszyłyśmy dalej wzdłuż DK5 i przed autostradą skręciłyśmy w mało uczęszczaną drogę asfaltową, która poprowadziła nas do Lubonia. Trzeba było więc kawałek się cofnąć do McDonald's. Niedzielne popołudnie dało się zauważyć w środku. Kolejka ciągnęła się do drzwi wejściowych i poruszała się w oszałamiającym tempie. Kiedy nadeszła moja kolej okazało się, że nie ma lodów. Skończyło się więc na małym shake'u i coli.
Aby nie wracać tą samą trasą, pojechałyśmy wzdłuż Auchan i firmy Bertelsmann do Plewisk. Z Plewisk drogą polną dotarłyśmy do Głuchowa i Jola poprowadziła mnie nową drogą pomiędzy formami, które wyrastają jedna za drugą. Dojeżdżając do Komornik uznałyśmy, że wrócimy tą samą drogą, czyli Grajzerówką i przez osiedle Kompozytorów do Szreniawy.
Kategoria Z Jolą
Po długiej przerwie
-
DST
35.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
15.56km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałam dość duża przerwę w jeździe na rowerze spowodowaną upałami, wyjazdami moimi lub Ani albo pracy. Na szczęście udało nam się zgrać w jeden dzień, pod wieczór, gdy temperatura była dość znośna.
Zaczęło się tradycyjnie od punktu startowego w Chomęcicach, przy ulicy Poznańskiej ;) Po kilku minutach oczekiwania, aż Ania zbierze się do wyjazdu ruszyłyśmy tradycyjnie przed siebie. Na bieżąco tworzyłyśmy trasę. I tak zaczęło się od prostej drogi do Konarzewa. Następnie nie skręciłyśmy na drogę prowadzącą do Glinek, tylko pojechałyśmy drogą prosto do Stęszewa. Do przyjemnych nie zaliczyłabym tej drogi, ponieważ były dziury i kamienie, ale był cień! :) Z polnej drogi wyjechałyśmy w Krąplewie i skierowałyśmy się w stronę Stęszewa. Następnie ulicą Mosińska do Witobla, a dalej do Łodzi.
Przerwę zrobiłyśmy sobie na małym postoju leśnym w Górce, gdzie doszłyśmy do wniosku (po analizie godziny i wysokości słońca), że zdążymy pojechać do Ludwikowa, gdzie napełnimy od razu swoje bidony.
Przy jeziorze Góreckim skręciłyśmy w prawo i wjechałyśmy na czerwony szlak, który prowadził koło jeziora Skrzynka, przez las, aż do jeziora Kociołka. Kiedy doszło do podjazdu pod górę, aby dostać się do Ludwikowa, wymiękłam. Zaczęłam podprowadzać rower, kiedy Ania dzielnie walczyła i podjechała na samą górę.
Przy ujęciu wody źródlanej "Ludwiczanki" napełniłyśmy swoje bidony, umyłam swoje nogi, które były całe od kurzu, ochłodziłyśmy się i ucięłyśmy krótką pogawędkę z pacjentami szpitala, który tam się mieścił. Bardzo mili panowie ;) W między czasie było wyznaczanie drogi powrotnej: asfaltem czy z powrotem lasem. Wybrałyśmy drugą opcję i pojechałyśmy w dół do j. Kociołka, następnie wzdłuż j. Góreckiego i prosto Grajzerówką do Szreniawy.
Odprowadziłam Anię do krzyżówki w Szreniawie, pożegnałyśmy się i każda pojechała w swoją stronę. Jestem dumna z siebie, że po miesiącu, w takiej wysokiej temperaturze dałam radę bez marudzenia tyle przejechać :D
Kategoria WPN, z Anią