z Anią
Dystans całkowity: | 514.58 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 32:35 |
Średnia prędkość: | 15.79 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 36.76 km i 2h 19m |
Więcej statystyk |
Osowa Góra z małą przyczepką
-
DST
41.44km
-
Czas
02:36
-
VAVG
15.94km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po południu umówiłyśmy się z Anią na rower. Było ładnie, więc Ania zaproponowała przejażdżkę na Osową górę, bo dawno nas tam nie było. Z tego względu, że wyrobiłam się wcześniej, podjechałam po Anię do Chomęcic. Następnie jechałyśmy w stronę jeziora Chomęcickiego, gdzie nieoczekiwanie doczepił się do nas mały rowerzysta - Miłosz. Pomimo naszych sprzeciwów, powiedział, że da radę i pojechał z nami.
Jechaliśmy przez jezioro Chomęcickie, Trzebaw, Górkę, przy jeziorze Góreckim skręciliśmy na czerwony szlak do jeziora Skrzynka, koło jeziora Kociołek, aż pod górę koło Studni Napoleona. (Kolejny raz dałam radę podjechać! ;)) Przy parkingu leśnym zrobiliśmy krótką przerwę i pojechaliśmy na wieżę widokową. Niestety musiałyśmy wracać się po mój bidon na parking leśny (na szczęście nie było to daleko).
Wracaliśmy już bardziej prostą drogą, a więc do jeziora Góreckiego, następnie do jeziora Jarosławieckiego, przez Rosnówko i do Chomęcic. Po drodze jeszcze na chwilę zatrzymaliśmy się przy Dyrekcji WPN-u. Ogólnie trasa przebiegła spokojnie, bez żadnych niespodzianek, wypadków i marudzenia Miłosza. Na koniec w nagrodę zjedliśmy lody i musiałam zmykać do domu.
Kategoria WPN, z Anią
Droga bez powrotu :)
-
DST
28.46km
-
Czas
01:44
-
VAVG
16.42km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Już od pewnego czasu Ania chciała sprawdzić jeden szlak rowerowy w okolicy. W sobotę po południu spotkałam się z Anią i Michałem pod Muzeum w Szreniawie, aby rozpocząć poszukiwania szlaku. Okazało się, że jadąc od muzeum, w stronę Komornik nagle szlak zanika. Wróciliśmy się kawałek i pojechaliśmy w stronę Wir, gdzie również nie znaleźliśmy kontynuacji szlaku.
Wiedzieliśmy, że prowadzi on przez Wypalanki, dlatego też pojechaliśmy w tamtą stronę. Czyli przez Szreniawę w stronę jeziora Jarosławieckiego, potem do Rosnówka, lasem nad jezioro Chomęcickie i wyjechaliśmy w Konarzewie. Tam znowu szlak się urwał, ale jechaliśmy przed siebie.
Ostatecznie pojechaliśmy do Głuchowa, dalej do Rosnowa, gdzie rozjechaliśmy się do domów, bo goniły nas deszczowe chmury. Może kiedyś ktoś doprecyzuje ten szlak :)
Kategoria WPN, z Anią, z Michałem
Szreniawa-Kórnik Szreniawa
-
DST
70.63km
-
Czas
04:40
-
VAVG
15.13km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień wcześniej Michał zadzwonił z propozycją dołączenia do wycieczki do Kórnika. Długo nie myśląc zgodziłam się, tym bardziej, że pogoda za oknem była idealna. Niestety wiatr nie był przychylny. Cała droga do Kórnika była pod wiatr. Wyjechaliśmy ze Szreniawy i jechaliśmy w stronę jeziora Jarosławieckiego. Dalej kierowaliśmy się czerwonym szlakiem, który przeplatał się z Pierścieniem wokół Poznania. W Rogalinie zrobiliśmy sobie pierwszą dłuższą przerwę. Aż nie chciało ruszać się dalej.
W Daszewicach zgubiliśmy szlak, ale jechaliśmy przed siebie. Na szczęście dojechaliśmy do Kórnika, pod Zamkiem Ania zrobiła zdjęcie i nad jeziorem zrobiliśmy sobie drugą przerwę, bardziej obiadową. Droga powrotna przebiegała trochę inną trasą, ale nadal trzymaliśmy się szlaku Pierścienia. Wracaliśmy przez Radzewo, Radzewice, Świątniki, do Rogalina i dalej przez Mosinę, Puszczykowo i Jarosławiec do domu. Po drodze planowałam kolejny postój przy Lodziarni w Puszczykowie, ale kolejka o godzinie 18 była jeszcze większa niż o 12.
Kolejna udana wycieczka, ale można by poprawić oznaczenia szlaków, co na pewno ułatwiłoby kolejne wyjazdy.
Kategoria z Anią, z Michałem
Śnieżycowy Jar
-
DST
64.90km
-
Czas
04:14
-
VAVG
15.33km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
O Śnieżycowym Jarze słyszałam już rok temu, gdy Ania z Michałem pojechali tam pierwszy raz. Już kilka tygodni wcześniej Ania obserwowała funpage tego rezerwatu, aby trafić w idealny moment kiedy śnieżyce już zakwitną. Opcji żeby tam jechać było kilka, ponieważ ode mnie z domu byłoby trochę za daleko. W grę wchodził przejazd pociągiem do Poznania a potem ruszyć rowerami dalej, albo przewieźć rower samochodem do Michała i ze Śródki wyruszyć.
W sobotę rano zapakowałam rower do samochodu i ruszyłam do Poznania. Wyjechaliśmy z małym opóźnieniem (wszystko przez korki w Komornikach i w mieście :D) Pogoda w miarę dopisała, bo nie padało, ale liczyłam na słoneczny dzień. Po drodze spotkaliśmy kilka osób, które jechali również w tą stronę co my i przez pewien czas jechaliśmy razem. W końcu dojechaliśmy
i mogliśmy podziwiać takie oto kwiatki:
Po obejrzeniu kwiatków, zrobieniu im zdjęć z każdej strony, ruszyliśmy w stronę domu. Za rezerwatem, nad Wartą była dłuższa przerwana jedzonko. W drodze powrotnej również wykręciliśmy na Wartostradę w Poznaniu. Nie obyło się bez wypadków. Pierwszy był wypadek Michała,, który poślizgnął się na korzeniu. Drugi był już w Poznaniu. Pomimo prostej drogi i gładkiego asfaltu jakimś cudem zderzyłyśmy się z Anią rowerami. Ja byłam najbardziej poszkodowana. Ucierpiały moje kolana, piszczel, leginsy, kurtka i rękawiczki rowerowe. Na szczęście do mety zostało nam około 15 minut drogi, więc dojechaliśmy do Michała i tam mogłam opatrzyć zdarte kolana.
Mimo tego poznałam nowe tereny i wycieczkę zaliczam do udanych :)
Kategoria z Anią, z Michałem
Co raz dalej
-
DST
23.27km
-
Czas
01:21
-
VAVG
17.24km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ponownie udało nam się z Anią "na szybko" wyskoczyć w piątkowe popołudnie, może bardziej już wieczór na rower. Trasa zaczynała się identycznie jak poprzednie. Ze Szreniawy, przez Grajzerówkę do Komornik. Jednak później dojeżdżając do DK5 nie pojechałyśmy prosto, tylko wzdłuż tej drogi dojechałyśmy do Lidla. Tam dopiero przejechałyśmy na drugą stronę i kierowałyśmy się w stronę firm przy drodze do Plewisk. Dalej koło wielkich hal magazynowych przejechałyśmy do Głuchowa.
W związku z tym, że miałyśmy jeszcze siły, nie wróciłyśmy od razu do Chomęcic, tylko pojechałyśmy w drugą stronę do Gołusek, dalej przez Palędzie do Dopiewca. W Dopiewcu skręciłyśmy w stronę Konarzewa i tam dopiero skręciłyśmy w stronę domu, czyli do Chomęcic. Tam (również już chyba można podpiąć to pod tradycję), wpadłam do Anny na chwilę, aby wypić kawę. Przed wyjazdem wzięłam od Ani polar, ponieważ wieczorem temperatura była niska i ruszyłam do Szreniawy.
Oby teraz były wyjazdu coraz dłuższe:)
Kategoria z Anią
"8"
-
DST
17.00km
-
Czas
01:03
-
VAVG
16.19km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tradycyjnie z Anią umówiłyśmy się, że na bieżąco będziemy się zdzwaniać, aby pójść na rower, chociaż na chwilę. I tak po mojej pracy wróciłam do domu, szybko się przebrałam i w między czasie Ania zdążyła przyjechać. Z tego względu, że było już ciemno, pojechałyśmy ze Szreniawy, przez osiedlę i Grajzerówkę do Komornik. Następnie przecięłyśmy DK5 i pojechałyśmy do Rosnowa. Zamiast rozjechać się do domów, pojchałyśmy dalej do Walerianowa, dalej do Rosnówka i polną drogą dopiero do Chomęcic. W Chomęcicach zrobiłam sobie małą, godzinną przerwę na kawę i ploteczki u Ani, a następnie ruszyłam do Szreniawy (chociaż było ciężko ruszyć się na zimno po godzinnym ciepełku :P).
Kategoria z Anią
Kolejny śnieżny wyjazd
-
DST
9.30km
-
Czas
00:43
-
VAVG
12.98km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny szybki, spontaniczny wyjazd. Razem z Anią ustaliłyśmy, że po moim powrocie z pracy przejedziemy się niedaleko ze względu na niską temperaturę. Tym razem udało nam się wyjechać jeszcze za dnia. Poniżej zachodzące słońce.
Warunki w lesie miejscami nie były dobre. Było ślisko i ciężko jechało się po śniegu. Nie zabrakło niekontrolowanych akcji i wypadków. Jeden poślizg był mój, gdzie zrobiłam prawie szpagat, raz Ania wjechała we mnie, potem miała kontrolowany upadek na lodzie.... Dojechałyśmy do jeziora Jarosławieckiego i kilka minut pochodziłyśmy po lodzie i zbierałyśmy się do domu, bo długi postój nie wchodził w grę.
Wracałyśmy Grajzerówką. Ku naszemu zdziwieniu kierowcy jechali bardzo wolno i zjeżdżali nam z drogi (!). Chociaż raz. Rozjechałyśmy się przy przejeździe kolejowym w Szreniawie. Czekamy na kolejne dni, w których temperatura będzie sprzyjająca :)
Kategoria WPN, z Anią
Zimowy wyjazd
-
DST
12.30km
-
Czas
00:46
-
VAVG
16.04km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dawno nie byłam na rowerze, z 2,5 miesiąca pewnie już minęło. Kondycja spadła, więc trzeba już od początku roku poprawiać to. Kilka dni temu Ania odezwała się do mnie z propozycją krótkiej, szybkiej wycieczki po okolicy, aby przypomnieć sobie, jak się jeździ na rowerze ;) Umówiłyśmy się po mojej pracy, aby jechać za dnia. Wstępnie miało to być po lesie, może nad jezioro Jarosławieckie. Wyjazd wyszedł prawie idealnie. O 16 wyjechałam z domu w stronę Ani, spotkałyśmy się na końcu Szreniawy, więc daleko nie zajechałam. Wiedząc, że Michał już jedzie, zawróciłyśmy i Grajzerówką pojechałyśmy do Komornik, spotkałyśmy Michała i odbiliśmy w stronę Głuchowa, a dalej do Chomęcic, co by przedłużyć sobie wyjazd.
Jechało się ciężko, było zimno, mroźno i ok 5 stopni poniżej zera (odczuwalna była pewnie ok -10). W Chomęcicach była przerwa na kawę u Ani i kolejne przeanalizowanie kolejnego podejścia do Pierścienia wokół Poznania. Gdy się ugrzałam, ruszyłam do Szreniawy. N pożegnanie jeszcze miałam zrobione zdjęcie:
Kilometrów zrobiliśmy tyle co nic, ale zawsze coś.
Kategoria z Anią, z Michałem
Ciemno, zimno i z problemem
-
DST
21.27km
-
Czas
01:23
-
VAVG
15.38km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Teraz wybranie się na rower graniczy z cudem. I ze względu na pogodę i na brak czasu. Pewnego dnia umówiłam się z Anią, że po powrocie z pracy szybko zjem coś, przebiorę się i pojedziemy gdzieś niedaleko bo było już ciemno i temperatura spadała. Miałyśmy spotkać się ok 18.20-18.30 pod moim domem. Niestety nigdy nie wychodzi u nas punktualne wyjście na rower ;)
Z małym opóźnieniem wyruszyłyśmy przez osiedle Kompozytorów na Grajzerówkę. Dalej chodnikiem wzdłuż głównej drogi dotarłyśmy do przejścia podziemnego, gdzie Ania oświadczyła, że coś się dzieje z tylnym kołem. Znając nasze szczęście ostatnimi czasy nie zdziwiłyśmy się, że jest flak. Po niecałych 4 km była 20min przerwa na zmianę dętki.
Następnie trochę zmarznięte wyruszyłyśmy na dalszą podróż po gminie. Pojechałyśmy do ronda w Komornikach, gdzie odbiłyśmy na Głuchowo. Następnie polną drogą przejechałyśmy do końca Głuchowa i stwierdziłyśmy, że skoro nie ma już żadnego zboża i kukurydzy, możemy jechać ciemną, polną drogą do Konarzewa, aby nabić sobie trochę kilometrów. Gdy wróciłyśmy do Chomęcic z Konarzewa stwierdziłyśmy, że chociaż te 20km wypadałoby zrobić i odbiłyśmy na kolejną polną drogę prowadzącą do Rosnówka. Drogę umilały nad rozmowy o światłowodach, pakietach telewizyjnych i telewizorach :D Dalej kierowałyśmy się już przez Walerianowo do Rosnowa, gdzie się rozjechałyśmy, każda w swoją stronę.
Kategoria z Anią
Po długiej przerwie
-
DST
35.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
15.56km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałam dość duża przerwę w jeździe na rowerze spowodowaną upałami, wyjazdami moimi lub Ani albo pracy. Na szczęście udało nam się zgrać w jeden dzień, pod wieczór, gdy temperatura była dość znośna.
Zaczęło się tradycyjnie od punktu startowego w Chomęcicach, przy ulicy Poznańskiej ;) Po kilku minutach oczekiwania, aż Ania zbierze się do wyjazdu ruszyłyśmy tradycyjnie przed siebie. Na bieżąco tworzyłyśmy trasę. I tak zaczęło się od prostej drogi do Konarzewa. Następnie nie skręciłyśmy na drogę prowadzącą do Glinek, tylko pojechałyśmy drogą prosto do Stęszewa. Do przyjemnych nie zaliczyłabym tej drogi, ponieważ były dziury i kamienie, ale był cień! :) Z polnej drogi wyjechałyśmy w Krąplewie i skierowałyśmy się w stronę Stęszewa. Następnie ulicą Mosińska do Witobla, a dalej do Łodzi.
Przerwę zrobiłyśmy sobie na małym postoju leśnym w Górce, gdzie doszłyśmy do wniosku (po analizie godziny i wysokości słońca), że zdążymy pojechać do Ludwikowa, gdzie napełnimy od razu swoje bidony.
Przy jeziorze Góreckim skręciłyśmy w prawo i wjechałyśmy na czerwony szlak, który prowadził koło jeziora Skrzynka, przez las, aż do jeziora Kociołka. Kiedy doszło do podjazdu pod górę, aby dostać się do Ludwikowa, wymiękłam. Zaczęłam podprowadzać rower, kiedy Ania dzielnie walczyła i podjechała na samą górę.
Przy ujęciu wody źródlanej "Ludwiczanki" napełniłyśmy swoje bidony, umyłam swoje nogi, które były całe od kurzu, ochłodziłyśmy się i ucięłyśmy krótką pogawędkę z pacjentami szpitala, który tam się mieścił. Bardzo mili panowie ;) W między czasie było wyznaczanie drogi powrotnej: asfaltem czy z powrotem lasem. Wybrałyśmy drugą opcję i pojechałyśmy w dół do j. Kociołka, następnie wzdłuż j. Góreckiego i prosto Grajzerówką do Szreniawy.
Odprowadziłam Anię do krzyżówki w Szreniawie, pożegnałyśmy się i każda pojechała w swoją stronę. Jestem dumna z siebie, że po miesiącu, w takiej wysokiej temperaturze dałam radę bez marudzenia tyle przejechać :D
Kategoria WPN, z Anią