Rozpoznanie terenu dla Marty
-
DST
29.76km
-
Czas
01:49
-
VAVG
16.38km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wybrałyśmy się z Martą na rower po południu. Padło hasło, że jedziemy przed siebie. Tak więc udałyśmy się ze Szreniawy w stronę jeziora Jarosławieckiego. Miałyśmy jechać na Osową Górę, gdzie Marta nigdy nie była. Niestety godzina i zachodzące słońce nie pozwoliły na to. Zaproponowałam, abyśmy jechały do Stęszewa, a potem zobaczymy na ile czas nam pozwoli.
Nasza trasa, jak już wspomniałam, prowadziła ze Szreniawy, przez jezioro Jarosławieckie do Trzebawia. W Trzebawiu przejechałyśmy koło boiska i szkoły podstawowej prosto i dojechałyśmy do granic miejscowości Łódź. Na skrzyżowaniu skręciłyśmy w prawo, w stronę Witobla, o który w sumie tylko zahaczyłyśmy. Plan był, aby ze Stęszewa pojechać przez Krąplewo drogą polną do Konarzewa. Niestety zaczęło robić się ciemno, i pojawiła się chwila zwątpienia - jechać asfaltem do Trzcielina czy polną, dziurawą drogą do Konarzewa. Na szczęście Marta zakupiła wcześniej lampkę rowerową z Lidla, która okazała się bardzo przydatna. Jej światło oświetlało całą drogę.
Droga byłą ciężka, bo co chwilę były dziuro y gałęzie połamane, ale przebrnęłyśmy przez nią i zrobiłyśmy krótką przerwę w Konarzewie. Aby nie było zbyt mało kilometrów w nogach, pojechałyśmy do Chomęcic. Tam odbiłyśmy do Głuchowa, dalej do Komornik, przez Grajzerówkę, osiedle Kompozytorów w Szreniawie i dobiłyśmy do domu.
Kategoria WPN, z Martą
Lody, których nie było
-
DST
21.02km
-
Czas
01:13
-
VAVG
17.28km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Upał dawał się we znaki cały dzień. Koło godziny 17 pojawił się pomysł ze strony mojej siostry, aby pojechać rowerami do Maka na lody :) Niestety był jeden problem - brak roweru. Zostawiłam go dzień wcześniej w Chomęcicach, ponieważ deszcze i burza pokrzyżowały nam plany i musiałam wracać samochodem do domu.
Po odebraniu roweru ruszyłyśmy Grajzerówką do Komornik. I już prawie na początku trasy inni rowerzyści (o ile można ich tak nazwać) popsuli mi humor. Jedna nieodpowiednia kobieta, która niby była matką, wtargnęła na pasy, gdzie byłam rozpędzona dość mocno, razem ze swoją córką (a z na przeciwka również jechał samochód, który musiał gwałtownie zahamować). Mało tego - nie przeprowadzały rowerów przez przejście dla pieszych, ale przejechały po nim. I tak rośnie nam nowe pokolenie "rowerzystów".
Po niemiłym incydencie ruszyłyśmy dalej wzdłuż DK5 i przed autostradą skręciłyśmy w mało uczęszczaną drogę asfaltową, która poprowadziła nas do Lubonia. Trzeba było więc kawałek się cofnąć do McDonald's. Niedzielne popołudnie dało się zauważyć w środku. Kolejka ciągnęła się do drzwi wejściowych i poruszała się w oszałamiającym tempie. Kiedy nadeszła moja kolej okazało się, że nie ma lodów. Skończyło się więc na małym shake'u i coli.
Aby nie wracać tą samą trasą, pojechałyśmy wzdłuż Auchan i firmy Bertelsmann do Plewisk. Z Plewisk drogą polną dotarłyśmy do Głuchowa i Jola poprowadziła mnie nową drogą pomiędzy formami, które wyrastają jedna za drugą. Dojeżdżając do Komornik uznałyśmy, że wrócimy tą samą drogą, czyli Grajzerówką i przez osiedle Kompozytorów do Szreniawy.
Kategoria Z Jolą
Po długiej przerwie
-
DST
35.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
15.56km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałam dość duża przerwę w jeździe na rowerze spowodowaną upałami, wyjazdami moimi lub Ani albo pracy. Na szczęście udało nam się zgrać w jeden dzień, pod wieczór, gdy temperatura była dość znośna.
Zaczęło się tradycyjnie od punktu startowego w Chomęcicach, przy ulicy Poznańskiej ;) Po kilku minutach oczekiwania, aż Ania zbierze się do wyjazdu ruszyłyśmy tradycyjnie przed siebie. Na bieżąco tworzyłyśmy trasę. I tak zaczęło się od prostej drogi do Konarzewa. Następnie nie skręciłyśmy na drogę prowadzącą do Glinek, tylko pojechałyśmy drogą prosto do Stęszewa. Do przyjemnych nie zaliczyłabym tej drogi, ponieważ były dziury i kamienie, ale był cień! :) Z polnej drogi wyjechałyśmy w Krąplewie i skierowałyśmy się w stronę Stęszewa. Następnie ulicą Mosińska do Witobla, a dalej do Łodzi.
Przerwę zrobiłyśmy sobie na małym postoju leśnym w Górce, gdzie doszłyśmy do wniosku (po analizie godziny i wysokości słońca), że zdążymy pojechać do Ludwikowa, gdzie napełnimy od razu swoje bidony.
Przy jeziorze Góreckim skręciłyśmy w prawo i wjechałyśmy na czerwony szlak, który prowadził koło jeziora Skrzynka, przez las, aż do jeziora Kociołka. Kiedy doszło do podjazdu pod górę, aby dostać się do Ludwikowa, wymiękłam. Zaczęłam podprowadzać rower, kiedy Ania dzielnie walczyła i podjechała na samą górę.
Przy ujęciu wody źródlanej "Ludwiczanki" napełniłyśmy swoje bidony, umyłam swoje nogi, które były całe od kurzu, ochłodziłyśmy się i ucięłyśmy krótką pogawędkę z pacjentami szpitala, który tam się mieścił. Bardzo mili panowie ;) W między czasie było wyznaczanie drogi powrotnej: asfaltem czy z powrotem lasem. Wybrałyśmy drugą opcję i pojechałyśmy w dół do j. Kociołka, następnie wzdłuż j. Góreckiego i prosto Grajzerówką do Szreniawy.
Odprowadziłam Anię do krzyżówki w Szreniawie, pożegnałyśmy się i każda pojechała w swoją stronę. Jestem dumna z siebie, że po miesiącu, w takiej wysokiej temperaturze dałam radę bez marudzenia tyle przejechać :D
Kategoria WPN, z Anią
Pierścień rowerowy wokół Poznania - dzień 3
-
DST
56.56km
-
Czas
03:36
-
VAVG
15.71km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wielki powrót do domu
Kategoria WPN, z Anią, z Michałem
Pierścień rowerowy wokół Poznania - dzień 2
-
DST
74.46km
-
Czas
04:45
-
VAVG
15.68km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień drugi wyprawy rowerowej, gdzie mimo przejechanych poprzedniego dnia prawie 80 km, co było moim rekordem dziennym, dawałam radę :D
Kategoria WPN, z Anią, z Michałem
Pierścień rowerowy wokół Poznania - dzień 1
-
DST
79.48km
-
Czas
05:02
-
VAVG
15.79km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwszy dzień wielkiej wyprawy, która byłą w planach dobre kilka lat, tylko trudniej było z jej realizacją.
Przed siebie
-
DST
37.49km
-
Czas
02:13
-
VAVG
16.91km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tego dnia wybierałam się z Anią na rower, wszystko ustalałyśmy na bieżąco. W międzyczasie doszedł pomysł spotkania się na trasie z Gumisiem i Martą. Tak więc z małym opóźnieniem wyruszamy ze Szreniawy w stronę Puszczykowa, gdzie mieliśmy dołączyć do Pawła i Marty.
Przed zjazdem nad jezioro Jarosławieckie, skręcamy na szlak, by dojechać do Grajzerówki, a tam odbić skrótem do Puszczykowa. Przy samym wjeździe do Puszczykowa obluzowało mi się siedzonko, ale na szczęście Gumiś poratował i przykręcił, za co wiszę mu czekoladę ;) Przy lodziarni w Puszczykowie decydujemy się jechać z powrotem w stronę jeziora Góreckiego. Jechaliśmy wzdłuż Grajzerówki, leśną ścieżką, gdzie żaden samochód nam nie przeszkadzał. Będąc nad jeziorem Góreckim zdecydowaliśmy, że nie jedziemy przy samym jeziorze do Wyspy Zamkowej, tylko inną trasą. Po drodze mała przerwa na szybkie zdjęcia.
I tym sposobem przejechaliśmy przez Górkę i kierowaliśmy się do Stęszewa wstępnie , ale niektóre potrzeby nie mogą zaczekać, więc wykręciliśmy do Trzebawia, gdzie był mały postój i rozmowy o polityce. Stamtąd dalej pokierowaliśmy się do Stęszewa, ale po drodze mijało nas kilka pojazdów, co nie było zbyt fajne. Polne, suche drogi pozostawiają wiele do życzenia.
W Stęszewie wyjechaliśmy przy boiskach Orlika, dalej jechaliśmy ulicą Mosińską, Poznańską i dalej przejechaliśmy przez DK5 do Dębna i na polne drogi prowadzące do Chomęcic. Niestety między jeziorem Chomęcickim a Chomęcicami musieliśmy przejechać przez pola rzepakowe, które w ciepłe dni dawały o sobie znać.
Na rozwidleniu żegnamy się z Martą i Pawłem, którzy odbijali do Głuchowa, a z Anią jedziemy do jej domu, aby chwilę odpocząć. Po chwili Ania pojechała ze mną kawałek, aby mnie odprowadzić. "Kawałek" przeciągnął się do samej Szreniawy i przynajmniej miałam towarzystwo.
Kategoria WPN, z Anią
Ambitnie
-
DST
25.47km
-
Czas
01:29
-
VAVG
17.17km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Co by wykorzystać ostatni dzień dłuższego weekendu, a wraz z nim ładną pogodę, postanowiłam pójść na rower. Niestety nikogo nie udało się namówić, wszyscy w rozjazdach, więc poszłam sama. Nie lubię jeździć sama, ale chociaż muzyka umilała drogę. Na początku skierowałam się tradycyjnie w stronę jeziora Jarosławieckiego. Dalej przez las pojechałam nad jezioro Góreckie, gdzie o dziwo nie było zbyt tłoczno na ścieżce. Potem jechałam czerwonym szlakiem dookoła jeziora, aż do tarasu, z którego można oglądać ruiny zameczku na Wyspie Zamkowej. Tam udaje mi się zrobić jedno zdjęcie (niestety słabej jakości), które wysyłam do Ani, aby pochwalić się ;)
Następnie wspinam się pod górę, aby wyjechać na drogę w stronę Górki. Po drodze myślałam czy przedłużyć sobie drogę czy wracać do domu. Jednak pojechałam dalej do Trzebawia, gdzie przecięłam DK5 i ruszyłam w stronę jeziora Chomęcickiego. Nie dojechałąm do samego jeziora, tylko wykręciłam w stronę Rosnówka. Stamtąd polnymi drogami kierowałam się do domu.
Pogoda dopisała, przejażdżka zaliczona, żadnych dzików po drodze - idealny niedzielny chill :)
Kategoria WPN
Pierwszy wpis bloga
-
DST
22.50km
-
Czas
01:16
-
VAVG
17.76km/h
-
Sprzęt Giant Sedona
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od chwili zakupu mojego nowego roweru dojrzewała we mnie myśl założenia bloga i dzielenia się każdym przejechanym kilometrem. Będę starała się w najbliższym czasie nadrobić zaległości z całego, obecnego sezonu, jednak dziś zacznę od...
Z Anią i Michałem wybraliśmy się na krótką wycieczkę po WPNie. Pojechałam ze Szreniawy do Chomęcic, gdzie spotkałam się z towarzyszami :) Po krótkiej pogawędce ruszyliśmy w kierunku Wypalanek, bo Michał chciał zobaczyć groby pomordowanych w czasie II wojny światowej. Tam też Michał pstryknął pierwszą fotkę:
Następnie ruszyliśmy zielonym szlakiem w kierunku Stęszewa ścieżką, którą jechałam kiedyś z Anią. Drogę krajową przekraczaliśmy kładką, pełniącą rolę przejścia dla zwierząt. Zielonym szlakiem dojechaliśmy do rozwidlenia, gdzie pojawiły się wątpliwości co do dalszej drogi:
Lasem jechało się bardzo przyjemnie, jednak i las kiedyś się skończyć musi. W Stęszewie kierujemy do Żabki na Big Milka, po czym krajówką zmierzamy w kierunku Szreniawy:
W Szreniawie rozstaję się z Anią i Michałem, którzy jadą do Chomęcic, a ja pokonuję ostatnie metry sama do domu. Dzięki za wspólny wyjazd w tak piękny dzień. Musimy więcej jeździć i rozbujać tego bloga :)
Kategoria WPN, z Anią, z Michałem